Jak sprawnie zrobić selekcję zdjęć?

Pogoda coraz piękniejsza (choć chyba przesadzam, skoro dziś na zmianę słońce, ulewa, słońce i tak w kółko), sezon ślubny za pasem – pogadajmy więc o sprawnej selekcji zdjęć.

Bez bicia przyznaję, że nie przepadam za selekcją. Nauczyłam się robić ją sprawnie i bezboleśnie, ale to nadal mój najmniej ulubiony element obróbki i pracy zdjęciowej w ogóle. Pamiętam jak było na początku – na sesji robiłam dużo za dużo zdjęć (teraz ich ilość oscyluje w granicy 300-500 zdjęć, więcej jeśli robię gify), a ich wybór przyprawiał mnie o ból głowy. Podobało mi się wiele kadrów, często nie potrafiłam wybrać między zdjęciami, które były do siebie bardzo podobne – i traciłam na to czas! 
 
Jednak selekcja jest bardzo ważną częścią obróbki – to, co wybierzemy, wyląduje finalnie w rodzinnej galerii albo ślubnym albumie. Dziś chcę podzielić się radami jak sprawnie robić selekcję zdjęć tak, by wybrać najlepsze kadry szybko i bezboleśnie. 
 
Zdjęcia z dzisiejszego wpisu pochodzą z reportażu pięknego, miejskiego ślubu Oli i Michała. Przy okazji obróbki nowego reportażu, myślałam jak bardzo tej selekcji nie lubię i postanowiłam pomóc Wam w jej oswojeniu!

Po co robić selekcję? 

Selekcja to klucz, by oddać najlepsze, najciekawsze i niepowtarzalne ujęcia. Przeglądając oferty fotografów ślubnych, często widzę, że oferują 1000 albo jeszcze więcej zdjęć. Ja w swojej ofercie mam ich nieco mniej, ale w mojej opinii jest to absolutnie wystarczająca ilość. Moje Pary otrzymują ode mnie min. 500 gotowych ujęć. Czy dałoby się więcej? Jasne, że tak! Z ślubu i wesela mam około 3000 zdjęć, ale szanuję czas Młodych i ich Rodzin, i nie mam zamiaru zamęczać ich 200 podobnymi kadrami 😁

Jasne, że każdy chce mieć JAK NAJWIĘCEJ zdjęć. Ale z mojego doświadczenia, lepiej wybrać 30 dobrych ujęć niż 60, które są do siebie bardzo podobne (albo nawet nieco gorsze niż ta nasza 30-stka). 

Poza tym, nie oszukujmy się. Nie każde zdjęcie z sesji wychodzi dobre – nie ma w tym nic złego! Musimy przecież przetestować światło, pomóc Modelom się rozluźnić i doradzić im pozy. Niektóre zdjęcia po prostu wyjdą rozmazane lub autofokus nam ucieknie. I po to też robimy selekcję – by te ujęcia absolutnie nie pojawiły się w gotowej galerii dla klienta. 

Jak wygląda moja selekcja zdjęć? 

  1. Od razu po powrocie z sesji (lub jeszcze w trakcie reportażu, jeśli mówimy o ślubie) zgrywam wszystkie zdjęcia na dysk zewnętrzny.

    Przyznaję, że mam małą obsesję na punkcie bezpieczeństwa zdjęć, dlatego od razu po powrocie do domu zrzucam zdjęcia na zewnętrzny dysk (w czasie sesji i tak mam kopię zapasową na drugiej karcie, ale ostrożności nigdy za wiele!). W trakcie reportażu ślubnego np. podczas wesela zrzucam zdjęcia na dysk – nie wyobrażam sobie stracić tak cennej pamiątki! 

  2. Następnie otwieram Lightroom’a i importuję wybrane pliki z dysku zewnętrznego.
    Na starym laptopie importowałam całość plików (kilkanaście albo kilkadziesiąt gigabajtów zdjęć), ale na nowym nie mam aż tak dużego dysku, dlatego mam nowy sposób. Już na etapie importu przygotowuję selekcję – otwieram siatkę zdjęć i klikając “P” wybieram te zdjęcia, które chcę importować, a finalnie obrabiać. Na tym etapie pozwalam sobie na wybór kilku/kilkunastu zdjęć więcej – staram się maksymalnie szybko odrzucić zdjęcia niedoświetlone/prześwietlone, rozmazane lub po prostu nieudane.

  3. Po wstępnej selekcji, przeglądam zdjęcia raz jeszcze, by usunąć podobne kadry (np. te, których zostawiłam kilka/kilkanaście podobnych). 
    Na tym etapie szukam już perełek. Wybieram, które podobne ujęcia mogę zostawić – jeśli chcę zostawić kilka nieznacznie różniących się ujęć, prawdopodobnie część z nich będzie w kolorze, a część w BNW.
    Zostawiam też zdjęcia, które chcę sobie ewentualnie “posklejać” – magia Photoshopa działa cuda np. na tym zdjęciu, które widzicie niżej – konfetti jest sklejone z dwóch ujęć, by było go po prostu więcej.

  4. No i czas na obróbkę!
    Jeszcze w trakcie obrabiania zdjęć robię mini-selekcję – jeśli zauważę, że jakiś kadr nie do końca mi leży albo jest zbyt podobny – nie cackam się i usuwam. 

A co do selekcji?

Sama selekcja jest zajęciem dosyć żmudnym i powtarzalnym. Na początku procesu odpalam muzykę lub podcast w tle (u mnie właściwie jedyny podcast to Tu Okuniewska – kocham). Natomiast kiedy musze się już bardziej skupić i wyłuskać ulubione ujęcia, pracuję w ciszy.

Praca w ciszy to w ogóle jest dla mnie gamechanger. Kiedy pracowałam przez chwilę na etacie, muzyka z radia i rozmowy strasznie mnie męczyły i wybijały z rytmu. Dlatego dziś tak bardzo doceniam, że pracuję z domu i mogę to robić w kompletnej ciszy (minus szczekanie Łajki 😁)

Co pomaga w sprawnej obróbce? 

3 zasady szybszej obróbki

  1. Ograniczam ilość zdjęć (ale nie na siłę)
    Tak jak pisałam we wstępie – z szacunku do czasu moich Klientów, staram się zawsze znaleźć złoty środek. Nie chcę zanudzić Ich kilkudziesięcioma podobnymi zdjęciami, ale nie chcę także, by po sesji czuli niedosyt. Dlatego jeśli widzę, że zdjęć jest dużo (z sesji oddaję średnio 30-40 gotowych zdjęć; z reportażu ślubnego min. 500), ale wiem, że są to ciekawe kadry, to je zostawiam. Staram się nie być małostkowa – kilka dodatkowych ujęć mnie nie zbawi, a zależy mi, by moi Klienci mieli możliwie najpiękniejsze pamiątki.

  2. Podobne zdjęcia? Po prostu wybierz jedno
    Jeśli zrobisz serię zdjęć to naturalnie kilka z nich będzie do siebie bardzo podobnych. Odrzuć te, na których Twoi modele mają niekorzystną minę czy przymknięte oczy, a z pozostałych wybierz to, które Twoim zdaniem jest obiektywnie najlepsze. Nie spędzaj kilku minut na rozwodzeniu się nad zdjęciem X i Y.

  3. Czy dodam to zdjęcie do portfolio? 
    Nie moje portfolio jest tutaj najważniejsze, ale już rozwijam myśl. Staram się zawsze wybierać zdjęcia tak, by z chęcią się nimi pochwalić. Nie znaczy to, że zdjęcie jest obiektywnie dobre, ale że jest w nim uchwycona jakaś emocja, jest w nim coś ciekawego, co chcę zatrzymać. Nie ma znaczenia, czy mam zgodę na publikację danej sesji, czy nie – nie wpływa to na moją ocenę. Po prostu wybieram takie zdjęcia, którymi chcę się chwalić i którymi moi Klienci będą mogli “chwalić się” przed swoimi bliskimi.