O poszukiwaniu balansu

Powroty nigdy nie są łatwe. Nawet początki wydają się jakoś bardziej przystępne. Jest z nimi związana jakaś ekscytacja, nutka niepewności, ciekawość. Z powrotami jest o tyle trudno, że już wiesz, co Cię czeka. Wiesz, że to jest dobre, ale i tak ciężko się do tego zabrać. Może to brzmi trochę poetycko, ale chodzi mi o tak prozaiczne sprawy. 

Weźmy chociażby takie  chodzenie na basen. Ja w ogóle nie cierpię jakichkolwiek form sportu, więc kiedy udało nam się zebrać w sobie i co tydzień pływać to byłam z nas megadumna. A potem zarażenia poszybowały w górę i stwierdziliśmy, że bardziej odpowiedzialnie będzie zostać w domu. Teraz na samą myśl o powrocie na basen jestem chora.

Mam tak samo z blogiem. Wiem, że lubię pisać. Wiem, że czytacie, że rady są przydatne, że jest to dobra forma komunikacji. Ale zabrać się ponownie po dłuższej przerwie nie jest łatwo. Dlatego długo to odwlekałam, ale stwierdziłam, że już czas. W głowie kotłują się pomysły na to, co może się tu pojawić, co może być przyjemne dla mnie i pożyteczne dla Was. 

Niełatwo wraca mi się także do siebie. Do codziennej rutyny, spokoju, balansu. W pracy fotografki jest to szczególnie widoczne. Wiosną, latem, jesienią – w tak zwanym “sezonie” – pracuję na najwyższych obrotach. Od sesji do reportażu przez podróże, dzieje się naprawdę dużo. Kiedy to wszystko powoli wytraca prędkość na zimę, na początku czuję się zagubiona.

Myślę sobie: czy już nikt nie chce moich zdjęć? Czy to oznacza, że w ogóle nie umiem robić zdjęć i przez ostatnie pół roku się okłamywałam? Staram się wtedy przypomnieć sobie, że zrobiłam tyle pięknych wspomnień, że kocham swoją pracę i że jak w każdej dziedzinie życia – są przypływy i odpływy. Przypływ jest latem – wtedy daję z siebie 1000%. Zimą – czas na odpływ, zebranie myśli, powrót do siebie.

Najbardziej cieszy rozpracowanie tych schematów. Rok temu miałam niewiele mniej zleceń niż teraz, a jednak psychicznie byłam w zupełnie innym miejscu. W tym roku jestem spokojna – wiem, że trafię na dobrych ludzi, z którymi zrobię piękne zdjęcia. Wiem, że nie muszę robić świątecznych mini-sesji, jeśli tego nie czuję, nawet jeśli wszyscy dookoła je robią. Nie muszę. Moje sesje są spokojne, jest na nich czas dla Was – na Wasze emocje, na oswojenie się ze sobą i z aparatem. Lubię celebrować czas. Wiem, że teraz jest czas dla mnie, dla nas, dla Was. Ale wiem też, że moja wartość nie leży w tym, ile godzin dziennie przepracuję. 

Ten post jest moim podsumowaniem dotychczasowych poszukiwań balansu – między pracą a życiem, między przygodami a spokojem. Dla mnie spokój ducha jest jedną z najważniejszych wartości. Nie potrafię pracować/funkcjonować, jeśli coś go zaburza. Dlatego pracuję i żyję tak, by zachować i celebrować spokój. Mam nadzieję, że i Wy znajdujecie swój codzienny balans i w tym całym szaleństwie nie zapominacie o sobie. Ściskam mocno! Obiecuję, że kolejne wpisy będą bliżej fotografii! ♥️